Hej kochani, kochane!
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam transferku. Żadnego dostępu do Was, do fejsa, i innych cudowności internetuu <3
Postaram się to nadrobić, o ile ktoś będzie czytał ;))
Rano nie było nic nadzwyczajnego. Rodzice jak zwykle chwalili Michała, a
 mnie ? Cóż. Wystarczy jedno wspaniałe dziecko. W szkole musiałam 
opowiedzieć o wszystkim Amelii, bo w końcu to moja najlepsze 
przyjaciółka. Próbowała mnie pocieszyć, ale jej się nie udało. Mówiła, 
że dobrze się stało. Czy aby na pewno? Było mi źle, a jednak uważałam 
tak samo.
Na śmierć zapomniałam, że dziś miał być sprawdzian z fizyki! W ogóle się
 nie przygotowałam, jak nic dostane jedynkę. Reszta lekcji przeleciała 
szybko, chociaż myślami byłam gdzie indziej. Tylko co godzinę 
przyjaciółka pytała mnie:
- Jak się czujesz?
-W porządku. – odpowiadałam jak robot.
Na jednej przerwie podeszła do mnie Bożena, aby się upewnic czy nie 
jesteśmy już razem. Wyglądała na zmartwioną. Powiedziała mi, że zrobi 
wszystko, abyśmy do siebie wrócili.
-To nie może być tak, że się kochacie a jesteście osobno. Zobaczysz ja z
 nim pogadam i będzie Cie błagał, żebyś do niego wróciła.
-Daj spokój, już nie chce. – powiedziałam jej i sobie poszłam.
I mówiłam prawdę, już go nie potrzebuje. Prawda, byłam trochę załamana 
ale to nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Powiedziałam Amelii 
również o tej całej sprawie z Erykiem. Ucieszyła się, że się spotykamy. 
Na jednej lekcji podsunęła mi kartkę:
Myślę, że nie jesteś Erykowi obojętna. Coś do Ciebie czuje. ;)
Oczywiście ja w to nie wierzyłam. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Lekcje 
dobiegły końca i powoli poszłam do domu. Tam przygotowałam obiad, 
zjadłam go sama, bo Michał miał trening a rodzice w pracy. Nie miałam 
nic zadane, bo to już prawie koniec roku. Wzięłam się do pisania podań 
do szkół. Imię, nazwisko, pesel, adres, dane rodziców. I kilka razy to 
samo. Męczyło mnie to. Włączyłam sobie muzykę, hip-hop który dobrze 
robił mi na złe samopoczucie.
Na biurku leżały porozwalane moje piosenki, które przeglądałam rano 
myśląc że zaśpiewam.  Było już po czwartej,  gdy ktoś zapukał do moich 
drzwi. 
-Cześć.
To był Eryk. Uśmiechał się w olśniewający sposób, jak tylko on potrafi. 
Był ubrany w zieloną koszulkę i czarne spodnie. Włosy miał rozwiane co 
tylko dodwało mu otuchy. Na ramieniu miał zarzucony plecak. 
-Hej. Co słychać?
-W porządku. 
- Co Ty tu robisz? – zapytałam.
-Hm. Dzwoniłem ale nikt nie podchodził, a słyszałem muzykę to pomyślałem, że wejdę skoro było otwarte.  
-Tak, tak oczywiście. Zapomniałam, że mieliśmy się spotkać. – uśmiechnęłam się niewinnie. 
-Nie szkodzi. – podszedł do biurka i zaczął przeglądać zeszyt z 
piosenkami. Nie przeszkadzało mi to bo on i moja przyjaciółka jako 
jedyni mieli do nich dostęp. 
Czytał właśnie jedną z moich pierwszych piosenek i uważał, że jest 
najlepsze chociaż ja miałam inne zdanie. Sądziłam, że to najgorsze co 
może być a on coraz szerzej się uśmiechał. Wyłączyłam muzykę.
-Co robisz? – zapytał mnie.
-Wypełniam podanie do szkoły.
-O super! To w końcu na co składasz?
-Ekonomik – odparłam. Eryk chodził do tej samej szkoły do której ja miałam iść tylko, że na informatykę. 
-Fajnie, że będziemy w tej samej szkole. Tylko ja dwie klasy wyżej. 
-Dobre i to – mruknęłam i złożyłam ostatni podpis. – Koniec! – 
wykrzyknęłam. – Jeszcze tylko trzeba zawieźć. No i zdjęcia zrobić.
-Hej, przecież ja Ci mogę zawieźć. 
-Wiem ale nie chcemy z dziewczynami iść w piątek do szkoły i sama 
zawieziemy. – Uśmiechnęłam się. – Dobra fotograf otwarty do piątej. 
Przygotuje się tylko i pójdziemy zrobić zdjęcia, co? A potem zobaczymy 
jaki to miałeś pomysł. 
Poszłam do łazienki się odświeżyć i dziesięć minut później wróciłam do 
przyjaciela w zupełnie innym stroju i w lekkim makijażu. Miałam teraz na
 sobie czarne leginsy i granatową tunikę na krótki rękaw. Wzięłam 
okulary w białych oprawkach, które idealnie pasowały. Włosy zostawiłam 
rozpuszczone, i razem wszystko stanowiło świetny efekt. 
-Ładnie wyglądasz. – powiedział.
-Dzięki. – uśmiechnęłam się szczerze. 
Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi na klucz i szliśmy powoli, blisko siebie. Zbyt blisko. Odsunęłam się kawałek.
-Ja nie gryzę – rzucił i roześmiał się. 
-Wiem – mruknęłam.
Pogoda była świetna, słońce mocno świeciło i ucieszyłam się, że wzięłam 
okulary. Przynajmniej mnie nie raziło. Fotograf znajdował się dwie ulice
 dalej, niż dom Eryka więc mijając go zobaczyliśmy jego siostrę. 
Pomachałam do niej a ona do nas. 
-Kas… - usłyszałam. 
-Tak?
-A właściwie to nic – powiedział.
-No mów.
-No naprawdę nic. 
-Okej.
Zadziwiał mnie. Ostatnio zachowywał się dziwnie. Nie mogłam go rozgryźć.
 Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Fotograf był na ulicy Ważnej, 
mieścił się w małym budynku, w którym był również fryzjer. Budynek był 
pomalowany na żółto. Weszliśmy do środka. Nikogo nie było prócz pani 
Agiw, która robiła zdjęcia. 
-Dzień dobry. – powiedzieliśmy równo z Erykiem. Pani Magda do nas podeszła. 
-Witam. – uśmiechnęła się. Miała około trzydziestu lat ale nadal 
wyglądała olśniewająco. Mogłaby być modelką. Studio było nie wielkie i 
podzielone na dwie części. Jedna część służyła za punkt sprzedaży a 
drugie do robienia zdjęć.
-Co was sprowadza?
-Chciałam zrobić zdjęcia legitymacyjne. – zdjęłam okulary. 
-Oczywiście. Pewnie do szkół, co?
Pokiwałam głową.
-Dobrze, usiądź tam – wskazała mi krzesło. – Cztery czy osiem?
-Osiem – powiedziałam. 
-Do jakiej szkoły idziesz? – zrobiła jedno zdjęcie na próbe.
-Technikum Ekonomiczne. 
-We Wrocławiu? – wydawała się zainteresowana. I była słynęła z tego, że 
interesowała się każdym kto do niej przychodził. I nie tylko.
-Aha. – zgodziłam się.
-Dobra możemy zaczynać. Rozluźnij się, usiądź przodem do mnie. – 
podeszła bliżej. – Patrz w aparat, zachowuj się naturalnie. O tak. 
Uśmiechnij się. – zrobiła już kilka zdjęć. – Myśl o czymś miłym.
I pomyślałam. Pomyślałam o tym, że miło by było pocałować Eryka. Zdjęcie wyszło doskonałe. 
-Cudownie, teraz wybierz sobie jedno. – podała mi aparat, przejrzałam 
zdjęcia ale wiedziałam, że i tak wybiorę to kiedy pomyślałam o 
pocałunku. Eryk doradził mi to samo. 
-Świetny wybór. Zdjęcia będą gotowe za dziesięć minut.
- Dobrze, poczekamy na zewnątrz. – zapłaciłam i wyszliśmy przed budynek.
 Usiadłam na schodach, które prowadziły do studia. Było mi jakoś 
dziwnie, gorąco i… jakoś nie swojo. Czekaliśmy nie dziesięć lecz 
piętnaście minut, nie rozmawialiśmy bo Eryk rozmawiał przez telefon. 
Pani Magda przyszła, dać mi zdjęcia.
-Dziękuje. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-To Twój chłopak? – zapytała mnie. Zdziwiłam się.
-Nie.. przyjaciel – powiedziałam. 
-A już myślałam, była by z was świetna para. Mam wrażenie, że to o nim myślałaś podczas ostatniego zdjęcia. 
-Można tak powiedzieć – zarumieniłam się. – Skąd pani wie?
-Och Kasandro, to widać. Pożeracie się wzrokiem.
-Hm.. nie możliwe. – mimo to uśmiechałam się.
Eryk skończył rozmawiać i podszedł do nas.
-O czym piękne panie rozmawiają?
-O niczym - odpowiedziałam szybko uśmiechając się tajemniczo do pani Magdy. – idziemy? – zapytałam go.
-Pewnie, a gdzie masz okulary? 
Zanim zdążyłam coś powiedzieć poszedł do środka i wrócił z nimi. 
-Do widzenia pani.
-Do zobaczenia. – odpowiedziała i wróciła do studia. Miała kolejnych klientów.
Eryk podał mi okulary, założyłam je.
-To teraz czas na mój szalony pomysł. – powiedział tajemniczym głosem.
-Powiesz mi co to za plan?
-Nie – uśmiechnął się szeroko. – Wszystko w swoim czasie.
Idąc zastanawiałam się co też mu przyszło do głowy. Znowu szedł za 
blisko mnie. Odsunęłam się delikatnie, żeby nic nie zauważył a mimo to…
-Znowu się odsuwasz? Boisz się mnie? Przecież nie zrobię ci krzywdy 
mała. – dał mi kuksańca tym samym przysuwając się do mnie. Tym razem się
 nie odsunęłam – No tak już lepiej. To jak tam w szkole idzie? Kiedy 
wyniki testów?
-Nie wiem. A w szkole jak to w szkole. Miałam dziś sprawdzian i totalnie
 go zawaliłam, będę musiała poprawić, żeby zachować czwórkę z fizyki na 
koniec.
-Uda Ci się mała. Zawsze się udaje. – mrugnął do mnie. O co mu chodziło?
 Zachowywał się w ostatnim czasie dziwnie. Ale w jego towarzystwie 
czułam się lepiej niż w samotności. Dlatego wolałam się z nim spotkać 
niż się męczyć myślami o Dawidzie.
-Dzięki – mruknęłam i zarumieniłam się.
-Ej, Ty się rumienisz? – zachichotał.
Doszliśmy już do końca ulicy i było skrzyżowanie kolejnych.  Zachodnia i
 Jurajska. Skręciliśmy w zachodnią. Rzadko tu bywałam bo nikt z moich 
znajomych tu nie mieszkał. Było tu kino i basen, ale nie chodziłam tu z 
Dawidem. On nigdy nie chciał, zawsze mieliśmy tylko siedzieć w domu. 
Sami. Westchnęłam.
-Co się stało? – zapytał mnie od razu przyjaciel.
-Och nic, ja tylko… - przerwałam. Nie mogłam mu powiedzieć, ze tęsknie 
za byłym chłopakiem, bo on myślał, że to nadal mój chłopak. Nie chciałam
 żeby wiedział, że ze mną zerwał. – Po co tu jesteśmy? – zmieniłam 
temat. Eryk wyglądał na zaniepokojonego.
-Ostatnio dziwnie się zachowujesz mała. – i kto to mówi. – Możesz mi 
powiedzieć o co chodzi? – nadal nie odpowiedział na moje pytanie.
-O nic – syknęłam. Chciałam żeby dał już spokój. 
-Okej, w porządku. Nie to nie  – chyba był zawiedziony.  - Jesteśmy na miejscu.
Staliśmy przed nie wielkim, drewnianym domkiem. Obok niego stał garaż, 
który w przeciwieństwie do domu wykonany był z cegieł. Eryk poprowadził 
mnie przez duże podwórko, na którym rosło mnóstwo roślin, a jakaś 
dziewczynka bawiła się w piaskownicy. Nie zwróciła na nas uwagi. 
Doszliśmy do garażu, drzwi były otwarte. Eryk przepuścił mnie przodem i 
zamknął je za nami. W środku było już dwóch chłopaków. Jeden z nich 
trzymał gitarę, a obok niego stała perkusja. Eryk przyprowadził mnie na 
próbę zespołu! O nie. Westchnęłam. 
-Kas, poznaj chłopaków.  To Marek – wskazał na chłopaka stojącego pod 
ścianą, miał blond włosy, zielone oczy i był tego samego wzrostu co ja. 
Był szczupły, ale nie chudy, uśmiechnął się i ukazały mi się dołeczki. 
Był słodki. 
-Cześć – przywitał się. 
-A tamten to Damian – drugi chłopak był brunetem o długich włosach 
związanych w kucyk. Brązowe oczy świetnie do niego pasowały. Był wyższy o
 de mnie, ale nie od Eryka. Zbudowany był jak zawodowy sportowiec. 
Również był przystojny. Już mnie nie dziwiło dlaczego tyle dziewczyn 
lubi ich zespół. Trzech przystojniaków to wystarczający powód. A oprócz 
tego grali świetnie kawałki. Dopóki mięli wokalistkę. Pierwszy raz 
widziałam tych dwóch z bliska. 
-Miałeś racje Eryk! Ślicznotka z niej – uśmiechnął się, podszedł do mnie
 i wyciągnął rękę. Podałam mu moją, a on zamiast mi ją uścisnąć czego 
się spodziewałam, pocałował.
-Ee.. dzięki – zarumieniłam się. – Fajnie was poznać. 
-Cała przyjemność po naszej stronie -  odparł Marek. 
-To ile masz latek? Szesnaście, siedemnaście? – spytał Damian a ja poczułam, że jeszcze bardziej się rumienię. 
-Co Ty chłopie, nie uczyli Cie, że kobiet  się nie pyta o wiek? – 
klepnął go lekko w plecy, a ten go pchnął. Chcąc nie chcąc, już ich 
polubiłam. 
-Nie szkodzi, tak właściwie to mam piętnaście – spojrzeli na mnie z niedowierzeniem. – No co?
-Nie wyglądasz na tyle, nie stary? – zwrócił się do Marka.
-No nie ale i tak jest śliczna – wyszczerzył zęby w uśmiechu. Damian poszedł w jego ślad, uśmiechnęłam się do nich lekko. 
-Dzięki – mruknęłam i spojrzałam na nich filuternie spod rzęs. 
-Może pokaże Ci jak się gra na perkusji? – zapytał z nadzieją Marek.
-Ej spadaj! Ja jej pokaże jak grać na gitarze – zaoponował Damian.
-Zapomnij, byłem pierwszy! 
-No i co z tego? Liczy się lepszy, a nie pierwszy. 
Podobało mi się to, że się tak o mnie kłócili. Chyba im wpadłam w oko. 
Zostawiłam ich samych i podeszłam do Eryka, który stał kilka metrów 
dalej. Był do mnie odwrócony tyłem, więc zakradłam się do niego powoli, 
chciałam go przestraszyć, byłam coraz bliżej…
-Nie uda Ci się to – powiedział i się odwrócił.
-Szkoda, ale jeszcze będę miała kiedyś okazje. Możesz mi powiedzieć po co mnie tu przyprowadziłeś?
-Wspominałem coś, że odeszła Magda, pamiętasz?
Skinęłam głową. 
-I szukamy nowej wokalistki. O tym Ci nie wspominałem. 
-I co ja mam z tym wspólnego? – patrzył na mnie a kąciki jego ust 
wędrowały powoli w górę. – O nie. – jęknęłam. – Nie zgadzam się. Nawet 
mnie nie zapytałeś.
-Bo wiem, że byś się nie zgodziła. Dlatego wolałem Cie tu przyprowadzić i
 zobaczymy jak sobie poradzisz. Gadałem z chłopakami i zgodzili się 
spróbować.
-Nie ma mowy! Wychodzę.
Spanikowałam. Nikt nigdy nie słyszał jak śpiewam, no oprócz Eryka, Ameli
 i mamy, która kiedyś mnie podsłuchała. Nie miałam zamiaru śpiewać w 
zespole, żeby każdy mnie słyszał. Co to, to nie. 
-Chłopacy! Ej! Przestańcie się kłócić! Kas chce sobie iść! 
Od razu spojrzeli na nas i po chwili stali za mną. Posmutnieli.
-Przepraszamy Kas, tylko zostań.
-Zachowujemy się jak idioci, wiemy o tym. 
-Zostań – poprosił Damian. 
-Kas chce iść bo nie chce śpiewać, a nie przez was. Ale macie racje, idiotami  to jesteście – Eryk wyszczerzył zęby.
-Dlaczego nie? – spytał Marek.
-Nigdy nie śpiewałam z nikim, ani przed nikim. Nie wiem czy bym 
potrafiła, i chyba nawet nie chce. Wole żeby nikt nie wiedział o tym, że
 śpiewam jak nikt nie słucha.
-Ale tak to by Cię wszyscy słuchali mała. Masz świetny głos i ma prawo 
to słyszeć każdy! A my potrzebujemy  wokalistki. Z Tobą moglibyśmy 
stworzyć świetny zespół. Jesteś nawet lepsza niż Magda.
-Kas – jęknął Marek. – chociaż spróbuj. Co masz do stracenia?
-Nie wiem. Tylko trzy osoby dotychczas mnie słyszały i wolałabym, aby tak zostało.
-Dlaczego? – zapytali chórem wszyscy trzej chłopcy i się roześmiali. Ja też.
-Możemy zrobić tak; zaśpiewasz z nami piosenke czy dwie i jeśli Ci się spodoba siedzenie z nimi dłużej niż pięc minut.. 
-Ej to z Tobą się nie da wytrzymać – rzucił Damian.
-Właśnie! – wsparł go Marek.
-Więc, jeśli Ci się spodoba – zignorował ich. – to zostaniesz z nami. A 
jeśli nie to zaśpiewamy tylko na koncercie. Zgódź się Kas. Już 
rozmawiałam z Twoją mamą i zapewniałem ją że wystąpimy. Bez wokalistki 
nie możemy, a teraz nie mogę jej zawieźć. 
-Przynajmniej na koncercie – dodał prosząco Damian.
I co ja miałam zrobić? Odmówić trzem wspaniałym chłopakom wystąpienia w 
ich zespole? Zespół też był wspaniały. Ech, przynajmniej na koncert.
-Zgoda. – powiedziałam
-Hura! – ucieszył się Damian. – Witaj w naszych szeregach.
-Ale przecież wy w ogóle nie wiecie jak ja śpiewam.
-Ufamy Erykowi na słowo, jak mówi, że jesteś świetna to tak jest – mrugnął do mnie.
To zaczynało się robić irytujące. 
-To jak, zaczynamy próbę? Musimy zobaczyć co nasza mała Kas potrafi. – uśmiechnął się.
Uderzyłam go lekko w ramie.
-Nie jestem mała! – ale już sama się śmiałam. – Ja nawet nie znam waszych piosenek.
Spojrzeli po sobie.
-Jeszcze żebyśmy  jakieś mieli. Magda odchodząc zabrała wszystkie, mówiła, że możemy śpiewać te które znamy ale nie chcemy. 
-Dlatego wziąłem coś od Ciebie – dodał Eryk i wyjął z plecaka mój zeszyt z piosenkami.
-Skąd to masz? – zapytałam go z wyrzutem.
-Zabrałem jak poszłaś się przebrać. Słuchaj Kas, nie złość się. Te 
piosenki są świetne, muszą w końcu ujrzeć światło dzienne a nie tylko 
leżą schowane w szafie. Widziałem jak chowałaś – zdążył dodać za nim go 
zapytałam skąd to wie. 
-Przecież nic z tego nie nadaje się na koncert. 
Chłopcy uśmiechnęli się. Chyba ich uszczęśliwiłam zgadzając  się. Bo przecież już się zgodziłam.
-Na pewno coś się znajdzie – rzekł Marek i wszyscy trzej pogrążyli się w czytaniu moich tekstów.
Miałam chwilę czasu, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Ściany były 
siwe, podłoga taka sama, tylko dzięki kolorowemu oświetleniu było tu 
przytulnie. Perkusja zajmowała tylnią część garażu, a naprzeciw niej na 
przeciwnej ścianie stała kremowa kanapa. Usiadłam na niej podczas, gdy 
chłopcy szukali jakiegoś hitu. Jakby się coś nadawało.  Na ścianach 
wisiało kilka obrazów, które właściwie nic nie przedstawiały. Pokój był 
ponury, przydałoby się tu coś zmienić. 
Damian spojrzał w moją stronę uśmiechając się szeroko. Odwzajemniłam mu 
się tym samym i wrócił do czytania tekstów. Chłopcy sprawiali wrażenie 
jakby im się podobało.
-Dobra idę do domu, chcecie coś do picia? Będę za parę minut – powiedział do nas Damian.
-Cole – powiedział Marek.
-Cole – dodał Eryk
-To samo, proszę – dodałam i mrugnęłam do niego.
-Chyba się zakochałem – powiedział Damian i wyszedł z garażu.
-Ona i tak jest zajęta – krzyknął za nim Eryk. 
Posmutniała. Po co o tym wspomniał? Przecież nic nie wiedział.. czułam się coraz gorzej nie mówiąc mu o tym.
