piątek, 23 sierpnia 2013

Część trzecia

Siedziałam w domu, jedząc obiad gdy ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć i byłam bardzo zaskoczona.
-Dawid? Co Ty tutaj robisz? – zapytałam rozkojarzona.
-Jak to co? Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę. To tak się teraz wita chłopaka? – podszedł do mnie i pocałował w policzek. – Nie wpuścisz mnie, kochanie?
-Hm, oczywiście, wejdź – odsunęłam się od drzwi, aby go przepuścić. Poszliśmy do kuchni, wciąż byłam na niego zła. – Chcesz coś do picia, jedzenia?
-Nie, dzięki ale Ty sobie nie przerywaj, smacznego.
-Dzięki – mruknęłam i wróciłam do jedzenia. Wolałabym żeby go tu nie było. – Więc co Cie sprowadza?
-Po prostu przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę – uśmiechnął się czarująco, ale nic to nie pomogło.
-A nie uważasz, że powinieneś mnie najpierw uprzedzić? Może miałam jakiś inne plany?
-A miałaś?
-Tak!
-Ups. Nie pomyślałem o tym. Chciałem się z Tobą zobaczyć – ta jasne. – pomyślałam.
Nic nie odpowiedziałam tylko jadłam w milczeniu. Siedział naprzeciw mnie i zachowywał się jakby nigdy nic się nie stało. No cóż, może dla niego. Nie miałam zamiaru spędzić z nim tego dnia. Musiałam porozmawiać z Erykiem.
-No to co to za plany? – zapytał.
-Muszę porozwieszać ogłoszenia o koncercie.
-Ach, tak. Żaden problem, pójdę z Tobą. – ucieszył się.
-Nie. – odpowiedziałam.
-Jak to nie? – zdziwił się. – Ty chyba sobie żartujesz.
-Nie, nie żartuje.
-Zawsze chcesz się spotkać wtedy kiedy ja nie mam czasu! A jak mam to masz to gdzieś.
-Już się z kimś umówiłam. – skłamałam. Zamierzałam iść do Eryka..albo i nie. W każdym razie nie miałam ochoty na jego towarzystwo.
-Doprawdy? Niby z kim?
-Z Erykiem. – odparłam cicho.
-Że co?! Co to twój nowy chłopak? Szybka jesteś. Nawet nie skończyłaś z jednym.
-To nie jest mój żaden chłopak tylko przyjaciel! I w przeciwieństwie do Ciebie on się mną interesuje! – krzyczałam. Byłam zdenerwowana.
-Ja się nie interesuje? Ja?
-Cały czas spotykasz się tylko z kolegami! Dla mnie nie masz czasu, a i nawet jak mnie gdzieś przypadkiem zobaczysz to nawet się nie przywitasz!
-To dlatego potem obściskujesz się z tym kretynem?!
-On nie jest kretynem tylko Ty nim jesteś! I się z nikim nie obściskuje. – ściszyłam głos. Miałam go dość. – A nawet jeśli to mam prawo mieć kogoś z kim mogę spędzać czas skoro Ciebie już nie obchodzę!
-Obchodzisz mnie tylko nie mam za dużo czasu!
-Oczywiście, ale dla Adriana i kilku innych to masz, prawda? - miałam łzy pod powiekami. Z trudem panowałam nad sobą.
-Wiesz co? Idź sobie do tego swojego Eryczka! Ja mam cię dość! Z nami koniec. – powiedział to po czym wyszedł, a mi poleciały łzy. Łzy gniewu i bólu.
Dokończyłam obiad i zmyłam naczynie po sobie. Cały czas płacząc. Poszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko, aby płakać w poduszkę. Czułam się coraz gorzej. Oszukana. Zawiedziona. I… zmęczona? Powieki zamykały mi się, łzy ustępowały. Odpłynęłam w świat snów.
Śniło mi się…
Stałam na środku jakiejś polany. W koło trawa i drzewa. Nie znałam tego miejsca. Koło mnie coś leżało, jak by ubrania, ale nie wiedziałam bo wzrok miałam zamglony. Uklękłam i zaczęłam oglądać. Były to spodnie- bryczesy. Obok nich leżał toczek i stały sztyblety. Strój do jazdy konnej. Po co komy strój w środku lasu? I do kogo należał?
Nagle przeniosłam się w inne miejsce. Pokój Nie był duży lecz przestronny, było w nim mało rzeczy. Łóżko, szafa i półka zawieszona na ścianie.. a obok półki wisiał na haku strój do jazdy konnej. Co jest grane? O co chodzi? Zastanawiałam się i nie mogłam tego rozgryźć. Po co mi strój? Może miałam go założyć? Nie, z pewnością nie.
I znów przeniosłam się w inne miejsce. Tym razem był to sklep z wszystkim co potrzebne koniom wyścigowym. Również ze strojem.
-Kas – ktoś powiedział. – Kas, obudź się.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam mamę. Leżałam we własnym łóżku w pokoju.
-Kas, zasnęłaś.
-Tak mamo, byłam zmęczona. Położyłam się tylko na chwile. Przynajmniej taki miałam zamiar. Która godzina?
-Dziewiętnasta. Nie porozwieszałaś ogłoszeń, prawda?
-Nie, przepraszam mamo. Mogę się tym zająć teraz. – podniosłam się i usiadłam.
-Nie musisz. Obudziłam Cie teraz, abyś mogła w nocy spać.
-Ale ja mogę iść. Zresztą i tak nie mam co robić, przynajmniej się czymś zajmę.
-No nie wiem, sporo tego jest więc może zająć dużo czasu. Nie chce żebyś wracała późno. – a od kiedy to ona się o mnie martwi?
-W porządku, poproszę Eryka, aby ze mną poszedł. Będzie mnie pilnował.
-Jeżeli chcesz..
-Jasne! – krzyknęłam i poszłam do łazienki. Wszystko żeby tylko się czymś zająć. Wziełam błękitną teczkę w której miałam ogłoszenia. Wyszłam do garażu, wzięłam rower i pięć minut później stałam już pod drzwiami przyjaciela. Nie byłam pewna czy jednak to był dobry pomysł. Podniosłam rękę i zadzwoniłam. Po chwili otworzyła siostra Eryka.
-O cześć Kas. Wchodź! – odsunęła się a ja weszłam do małego korytarzyka.
-Jest Eryk?
-Jasne, w kuchni. Chodź
Poszłam za nią przez salon, który był urządzony w staroświecki sposób. Stare meble, świeczki zamiast lamp, ale tacy już byli rodzice Eryka, którzy to urządzili- staroświeccy. Teraz Eryk z siostrą Marzeną mieszkali sami, bo rodzice zmarli rok lata temu w wypadku samochodowym. Rodzeństwo miało tylko nie liczne obrażenia. To wtedy zaprzyjaźniłam się z Erykiem. Potrzebował kogoś, a my znaliśmy się od dziecka. Od tego czasu we wszystkim się wspieramy. Jego siostra miała dwadzieścia dwa lata, dlatego nie letni Eryk mógł z nią mieszkać.
Weszłyśmy do małej kuchni, która w przeciwieństwie do salonu była bardzo nowoczesna. Wszystkie najnowsze sprzęty elektryczne, światło i pięknie dobrane kolory ścian do mebli.
-Hej- przywitałam się. Eryk robił lekcje.
-Cześć Kas- uśmiechnął się. Mnie nie było stać na taki gest. Podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Hm.. chyba przeszkadzam.
-Nie, skąd! – zaprotestował. Marzena wyszła. – Pisze wypracowanie, ale właściwie mam czas do piątku. Zdążę napisać. Co tam masz? – zapytał wskazując teczkę.
-To ogłoszenia o zbliżającym się koncercie. Musze je porozwieszać i miałam taką nadzieje, że mi pomożesz. Ale jeżeli nie chcesz to…
-Jasne, że pomogę. – przerwał mi. – Dokończę kiedy indziej. Ile tego masz?
-Sporo. Miałam zrobić to po szkole ale.. – zawahałam się. Nie chciałam mówić o tym co się wydarzyło. Najlepiej nikomu. – zasnęłam. – dokończyłam .
-Okej, to co idziemy? Długa noc przed nami – zażartował. Wyszliśmy przed dom.
-Przyjechałam rowerem, więc możemy albo jechać albo iść.
-Lepiej pojedźmy bo inaczej nie skończymy do rana.
Poszedł po Swój rower a ja tymczasem wyszłam do ulicy. Było ciepło, chociaż wiał lekki wiatr. Czułam się okropnie. Zmęczona, marzyłam tylko o tym aby pójść znowu spać i nie myśleć o niczym innym. Nagle przypomniał mi się sen. Strój do jazdy konnej..Hm, poszukam później w senniku.
-To co, jedziemy? – zapytał mnie Eryk.
-Pewnie. – odpowiedziałam z udawanym entuzjazmem chociaż tak naprawdę chciałam umrzeć.

* * *

Po skończeniu zadania, pojechaliśmy do parku. Zaczynało się już zciemniać, ale mimo to było ciepło. W końcu był już czerwiec! Jeszcze trochę i koniec szkoły. Do końca tygodnia trzeba zawieźć podania do szkół, ale o tym to później.
Eryk siedział koło mnie na ławce i wydawał się zamyślony.
-O czym myślisz? – zapytałam.
-Tak się zastanawiam, czy… - przerwał i spojrzał na mnie dziwnie. W tym wzroku coś się kryło tylko nie byłam pewna co. – O której masz byś w domu? – domyśliłam się, że to nie o to chodziło. Ale jak nie chce powiedzieć, to co będę naciskać, nie?
-Nie wiem.- odparłam i wzruszyłam ramionami. Szczerze mówiąc to teraz nie chciałabym w ogóle wracać. Mogłabym tak siedzieć z przyjacielem do końca życia. Z dala od problemów i wszystkiego.
Zapadła długa, krępująca cisza. Było słychać huczenie sowy i odgłosy innych ptaków. Z oddali dochodziło miauczenie kota.
-Eryk – powiedziałam cicho. Nie wiem nawet czy mnie usłyszał. – Chciałam Cię przeprosić za wczoraj, zachowałam się podle.. – przerwałam, nie wiedziałam co dalej.
-O czym Ty mówisz, dziewczyno? Nie masz mnie za co przepraszać. – odparł za nim zdążyłam coś dodać.
-A właśnie, że mam. Kiedy byłam smutna, ba, zrozpaczona to Ty próbowałeś mnie pocieszyć. A ja jak zupełna idiotka wyrzuciłam Cię za drzwi. Przestraszyłam się, że… - urwałam. Mam mu powiedzieć, że bałam się, że coś sobie pomyśli? O nie. – przepraszam.
Przez chwile siedzieliśmy w milczeniu po czym Eryk uśmiechnął się do mnie, swoim najlepszym uśmiechem. Jaki on przystojny!
-Nie gniewam się, mała. Przecież nic się nie stało. – znowu się uśmiechnął, tym razem czule. – A teraz może powiesz mi jaki masz problem? Widzę ze cos Cię dręczy.
Jaki on spostrzegawczy.
-Nie mam żadnego problemu, wszystko jest w porządku. – skłamała. Nie chciałam się mu żalić, że moje życie jest w totalnej rozsypce.
-Jak chcesz, ale w razie czego to wiesz, wal do mnie jak w dym. – wydawał się zaniepokojony.
-Oczywiście. Ach przypomniało mi się. Mama prosiła, abym Cie zapytała czy nie chcecie wystąpić na koncercie? Mówi, że im więcej zespołów tym lepiej. Ja uważam, że to byłabym świetna reklama dla was, jesteście świetni!
-Bardzo chętnie, ale nie możemy. Magda odeszła. – Magda to ich wokalistka. Miała naprawdę świetny głos. Oprócz niej i Eryka w zespole był Marek- perkusista i Damian, który grał na gitarze tak samo jak Eryk. Ja też czasem grałam ale nikt po za rodziną o tym nie wie. Pisałam też piosenki, ale o tym z kolei nie wie rodzina a wie Eryk i Amelia. Oraz Dawid. Chociaż go to nigdy nie interesowało.
Westchnęłam. Szkoda. Talent się marnuje- pomyślałam. Zamiast tego na głos powiedziałam;
-Ja też mam zaśpiewać ,ale chyba się wycofam. Nie mam ochoty.
Chyba mnie słuchał bo skinął głową.
-Lepiej się już zbierajmy, mała co?
-Jasne ale tyle razy CI mówiłam. – poczekałam aż na mnie spojrzy i dodałam. – Nie jestem mała! – krzyknęłam i zaczęłam go łaskotać.
Chwile później przechwycił moje zamiary i sam mnie zaczął łaskotać. Śmialiśmy się, przyciśnięci do siebie, wygłupiając się i nagle spadliśmy z ławki,
-Auć!- krzyknęliśmy jednocześnie i zaczęliśmy się śmiać. – Nic Ci nie jest? – zapytał mnie.
-Nie, a Tobie?
-Też. To wracamy?
Skinęłam głową a on wstał i pomógł mi. Potknęłam się w wpadłam prosto w jego ramiona. To było coś! Od razu utonęłam w jego zielonych, pięknych oczach. Przejechał palcem po moim policzku, a ja poczułam się jakoś dziwnie. Żołądek mi się ścisnął, co to ma znaczyć? Odsunęłam się od niego nie pewnie, wzięliśmy rowery i w milczeniu jechaliśmy do domu. Byliśmy na drugim końcu miasta, więc zajęło nam to trochęczasu. Pod moim domem pożegnaliśmy się, ale nie było to zwykłe pożegnanie. Zamiast jak zawsze pocałować mnie w policzek, zrobił to prawie w usta! Szkoda, że prawie – myślałam. Opanuj się! Przecież on myśli, że nadal masz chłopaka, po za tym jesteście tylko przyjaciółmi.
Westchnęłam i weszłam do domu. Rodzice w salonie oglądali telewizję więc poszłam do nich. –Hej, już wróciłam jeśli was to interesuje. Wszystkie ogłoszenia co do jednego rozwieszone, a Eryk nie może grać na koncercie. Nie mają wokalistki.
-A Ty skarbie? Przecież mogłabyś śpiewać z nimi. – podsunął ojciec.
-Zapytam. – nie miałam zamiaru jednak tego robić. – mogę już iść? Jestem potwornie zmęczona. – na dowód ziewnęłam.
-Zjedz coś najpierw. – rzuciła mama. Widać było, że nie chcą mnie tu.
-Nie jestem głodna, dobranoc. – rzuciłam i wyszłam. Nikt mi nie odpowiedział. Wzięłam z pokoju piżamę i poszłam pod prysznic.
To dziwne. Przy Eryku czułam, że żyje, że chce żyć. A teraz? Nie chciało mi się nic. Owszem był moim przyjacielem, ale nikim więcej wiec nie wiem dlaczego tak bardzo chciałam się z nim spotykać. Czułam się przy nim inaczej niż z każdym innym chłopakiem. Poważnie! Nawet z Dawidem się tak nie czułam. A przecież to mój chłopak i kochałam go. To był mój chłopak. Już nie jest i nie będzie. Było mi źle i smutno ale i odczuwałam ulgę. Dobrze się stało, przynajmniej nie będzie więcej mnie olewał, i tak miał mnie gdzieś.
Kiedyś mi przejdzie i się poprawi a wtedy może będę gotowa na nowy związek. Mam nadzieje, że Eryk będzie przy mnie w tym czasie, bo ja sama zwariuje. Jak bym miała siedzieć w domu, nic nie robić tylko myśleć to ja się wykończę. Zdecydowanie lepiej spędzać z kimś wolny czas. Z różnych źródeł wiem, że najgorsze to zamknąć się w sobie.
Wyszłam z pod prysznica, wytarłam się, wzięłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Miałam proste blond włosy, sięgające do połowy pleców. Lubiłam je czesać, chociaż nie wiem czemu. To była taka moja mała obsesja. Oprócz tego miałam przeciętne rysy, zwykłe brązowe oczy, chociaż jedno było jasne a drugie ciemne, zauważyła to tylko moja przyjaciółka. No i rodzice. Miałam metr sześćdziesiąt cztery wzrostu więc nie byłam jakaś nadzwyczajna. A moja figura? Nie byłam szczupła i mimo tego co mi mówił każdy dokoła uważałam, że jestem za gruba. Trzeba coś z tym w końcu zrobić.
Poszłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Chciałam zasnąć, i mieć wszystkie problemy za sobą przynajmniej na jeden dzień. Jutro znowu pójdę do szkoły i musze zacząć wypełniać podania. Umówiłam się z przyjaciółkami, że w piątek je zawieziemy. Składałyśmy papiery do technikum, na profil ekonomiczny. Koniecznie chciałyśmy być razem. Jutro będę musiała wypełnić to wszystko i pójść do fotografa zrobić sobie odpowiednie zdjęcia.
Zasypiałam już, gdy usłyszałam, że dostałam sms’a. Początkowo chciałam to zignorować i udawać, ze już śpię ale może to coś ważnego? Sięgnęłam telefon z szafki obok lóżka i zobaczyłam, że napisał Eryk. Wyświetliłam wiadomość:
Mam nadzieje, że jeszcze nie śpisz, a jak śpisz to najwyżej odpiszesz mi rano. Mam świetny pomysł, ale do tego potrzebuje Ciebie. Chciałbym żebyśmy się spotkali jutro jeżeli nie spotykasz się czasem ze swoim chłopakiem.
Poczułam ukłucie w żołądku.
Jutro jestem wolna.
Napisałam i wysłałam. Co też on mógł wymyśleć? Kolejny zwariowany pomysł?
Świetnie w takim razie jestem u Ciebie jutro o 16.30. Mam nadzieje, że Ci pasuje? Do zobaczenia. Buziaki
Uśmiechnęłam się.
Pewnie, że mi pasuje. Dobranoc.
Wysłałam, odłożyłam i zasnęłam z dobrą myślą, że mam takiego przyjaciela.




ktoś to wgl czyta ?  ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz