Siedziałam w domu, jedząc obiad gdy ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć i byłam bardzo zaskoczona.
-Dawid? Co Ty tutaj robisz? – zapytałam rozkojarzona.
-Jak to co? Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę. To tak się teraz wita
chłopaka? – podszedł do mnie i pocałował w policzek. – Nie wpuścisz
mnie, kochanie?
-Hm, oczywiście, wejdź – odsunęłam się od drzwi, aby go przepuścić.
Poszliśmy do kuchni, wciąż byłam na niego zła. – Chcesz coś do picia,
jedzenia?
-Nie, dzięki ale Ty sobie nie przerywaj, smacznego.
-Dzięki – mruknęłam i wróciłam do jedzenia. Wolałabym żeby go tu nie było. – Więc co Cie sprowadza?
-Po prostu przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę – uśmiechnął się czarująco, ale nic to nie pomogło.
-A nie uważasz, że powinieneś mnie najpierw uprzedzić? Może miałam jakiś inne plany?
-A miałaś?
-Tak!
-Ups. Nie pomyślałem o tym. Chciałem się z Tobą zobaczyć – ta jasne. – pomyślałam.
Nic nie odpowiedziałam tylko jadłam w milczeniu. Siedział naprzeciw mnie
i zachowywał się jakby nigdy nic się nie stało. No cóż, może dla niego.
Nie miałam zamiaru spędzić z nim tego dnia. Musiałam porozmawiać z
Erykiem.
-No to co to za plany? – zapytał.
-Muszę porozwieszać ogłoszenia o koncercie.
-Ach, tak. Żaden problem, pójdę z Tobą. – ucieszył się.
-Nie. – odpowiedziałam.
-Jak to nie? – zdziwił się. – Ty chyba sobie żartujesz.
-Nie, nie żartuje.
-Zawsze chcesz się spotkać wtedy kiedy ja nie mam czasu! A jak mam to masz to gdzieś.
-Już się z kimś umówiłam. – skłamałam. Zamierzałam iść do Eryka..albo i
nie. W każdym razie nie miałam ochoty na jego towarzystwo.
-Doprawdy? Niby z kim?
-Z Erykiem. – odparłam cicho.
-Że co?! Co to twój nowy chłopak? Szybka jesteś. Nawet nie skończyłaś z jednym.
-To nie jest mój żaden chłopak tylko przyjaciel! I w przeciwieństwie do
Ciebie on się mną interesuje! – krzyczałam. Byłam zdenerwowana.
-Ja się nie interesuje? Ja?
-Cały czas spotykasz się tylko z kolegami! Dla mnie nie masz czasu, a i
nawet jak mnie gdzieś przypadkiem zobaczysz to nawet się nie przywitasz!
-To dlatego potem obściskujesz się z tym kretynem?!
-On nie jest kretynem tylko Ty nim jesteś! I się z nikim nie obściskuje.
– ściszyłam głos. Miałam go dość. – A nawet jeśli to mam prawo mieć
kogoś z kim mogę spędzać czas skoro Ciebie już nie obchodzę!
-Obchodzisz mnie tylko nie mam za dużo czasu!
-Oczywiście, ale dla Adriana i kilku innych to masz, prawda? - miałam łzy pod powiekami. Z trudem panowałam nad sobą.
-Wiesz co? Idź sobie do tego swojego Eryczka! Ja mam cię dość! Z nami
koniec. – powiedział to po czym wyszedł, a mi poleciały łzy. Łzy gniewu i
bólu.
Dokończyłam obiad i zmyłam naczynie po sobie. Cały czas płacząc. Poszłam
do pokoju, rzuciłam się na łóżko, aby płakać w poduszkę. Czułam się
coraz gorzej. Oszukana. Zawiedziona. I… zmęczona? Powieki zamykały mi
się, łzy ustępowały. Odpłynęłam w świat snów.
Śniło mi się…
Stałam na środku jakiejś polany. W koło trawa i drzewa. Nie znałam tego
miejsca. Koło mnie coś leżało, jak by ubrania, ale nie wiedziałam bo
wzrok miałam zamglony. Uklękłam i zaczęłam oglądać. Były to spodnie-
bryczesy. Obok nich leżał toczek i stały sztyblety. Strój do jazdy
konnej. Po co komy strój w środku lasu? I do kogo należał?
Nagle przeniosłam się w inne miejsce. Pokój Nie był duży lecz
przestronny, było w nim mało rzeczy. Łóżko, szafa i półka zawieszona na
ścianie.. a obok półki wisiał na haku strój do jazdy konnej. Co jest
grane? O co chodzi? Zastanawiałam się i nie mogłam tego rozgryźć. Po co
mi strój? Może miałam go założyć? Nie, z pewnością nie.
I znów przeniosłam się w inne miejsce. Tym razem był to sklep z wszystkim co potrzebne koniom wyścigowym. Również ze strojem.
-Kas – ktoś powiedział. – Kas, obudź się.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam mamę. Leżałam we własnym łóżku w pokoju.
-Kas, zasnęłaś.
-Tak mamo, byłam zmęczona. Położyłam się tylko na chwile. Przynajmniej taki miałam zamiar. Która godzina?
-Dziewiętnasta. Nie porozwieszałaś ogłoszeń, prawda?
-Nie, przepraszam mamo. Mogę się tym zająć teraz. – podniosłam się i usiadłam.
-Nie musisz. Obudziłam Cie teraz, abyś mogła w nocy spać.
-Ale ja mogę iść. Zresztą i tak nie mam co robić, przynajmniej się czymś zajmę.
-No nie wiem, sporo tego jest więc może zająć dużo czasu. Nie chce żebyś wracała późno. – a od kiedy to ona się o mnie martwi?
-W porządku, poproszę Eryka, aby ze mną poszedł. Będzie mnie pilnował.
-Jeżeli chcesz..
-Jasne! – krzyknęłam i poszłam do łazienki. Wszystko żeby tylko się
czymś zająć. Wziełam błękitną teczkę w której miałam ogłoszenia. Wyszłam
do garażu, wzięłam rower i pięć minut później stałam już pod drzwiami
przyjaciela. Nie byłam pewna czy jednak to był dobry pomysł. Podniosłam
rękę i zadzwoniłam. Po chwili otworzyła siostra Eryka.
-O cześć Kas. Wchodź! – odsunęła się a ja weszłam do małego korytarzyka.
-Jest Eryk?
-Jasne, w kuchni. Chodź
Poszłam za nią przez salon, który był urządzony w staroświecki sposób.
Stare meble, świeczki zamiast lamp, ale tacy już byli rodzice Eryka,
którzy to urządzili- staroświeccy. Teraz Eryk z siostrą Marzeną
mieszkali sami, bo rodzice zmarli rok lata temu w wypadku samochodowym.
Rodzeństwo miało tylko nie liczne obrażenia. To wtedy zaprzyjaźniłam się
z Erykiem. Potrzebował kogoś, a my znaliśmy się od dziecka. Od tego
czasu we wszystkim się wspieramy. Jego siostra miała dwadzieścia dwa
lata, dlatego nie letni Eryk mógł z nią mieszkać.
Weszłyśmy do małej kuchni, która w przeciwieństwie do salonu była bardzo
nowoczesna. Wszystkie najnowsze sprzęty elektryczne, światło i pięknie
dobrane kolory ścian do mebli.
-Hej- przywitałam się. Eryk robił lekcje.
-Cześć Kas- uśmiechnął się. Mnie nie było stać na taki gest. Podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Hm.. chyba przeszkadzam.
-Nie, skąd! – zaprotestował. Marzena wyszła. – Pisze wypracowanie, ale
właściwie mam czas do piątku. Zdążę napisać. Co tam masz? – zapytał
wskazując teczkę.
-To ogłoszenia o zbliżającym się koncercie. Musze je porozwieszać i
miałam taką nadzieje, że mi pomożesz. Ale jeżeli nie chcesz to…
-Jasne, że pomogę. – przerwał mi. – Dokończę kiedy indziej. Ile tego masz?
-Sporo. Miałam zrobić to po szkole ale.. – zawahałam się. Nie chciałam
mówić o tym co się wydarzyło. Najlepiej nikomu. – zasnęłam. –
dokończyłam .
-Okej, to co idziemy? Długa noc przed nami – zażartował. Wyszliśmy przed dom.
-Przyjechałam rowerem, więc możemy albo jechać albo iść.
-Lepiej pojedźmy bo inaczej nie skończymy do rana.
Poszedł po Swój rower a ja tymczasem wyszłam do ulicy. Było ciepło,
chociaż wiał lekki wiatr. Czułam się okropnie. Zmęczona, marzyłam tylko o
tym aby pójść znowu spać i nie myśleć o niczym innym. Nagle przypomniał
mi się sen. Strój do jazdy konnej..Hm, poszukam później w senniku.
-To co, jedziemy? – zapytał mnie Eryk.
-Pewnie. – odpowiedziałam z udawanym entuzjazmem chociaż tak naprawdę chciałam umrzeć.
* * *
Po skończeniu zadania, pojechaliśmy do parku. Zaczynało się już
zciemniać, ale mimo to było ciepło. W końcu był już czerwiec! Jeszcze
trochę i koniec szkoły. Do końca tygodnia trzeba zawieźć podania do
szkół, ale o tym to później.
Eryk siedział koło mnie na ławce i wydawał się zamyślony.
-O czym myślisz? – zapytałam.
-Tak się zastanawiam, czy… - przerwał i spojrzał na mnie dziwnie. W tym
wzroku coś się kryło tylko nie byłam pewna co. – O której masz byś w
domu? – domyśliłam się, że to nie o to chodziło. Ale jak nie chce
powiedzieć, to co będę naciskać, nie?
-Nie wiem.- odparłam i wzruszyłam ramionami. Szczerze mówiąc to teraz
nie chciałabym w ogóle wracać. Mogłabym tak siedzieć z przyjacielem do
końca życia. Z dala od problemów i wszystkiego.
Zapadła długa, krępująca cisza. Było słychać huczenie sowy i odgłosy innych ptaków. Z oddali dochodziło miauczenie kota.
-Eryk – powiedziałam cicho. Nie wiem nawet czy mnie usłyszał. – Chciałam
Cię przeprosić za wczoraj, zachowałam się podle.. – przerwałam, nie
wiedziałam co dalej.
-O czym Ty mówisz, dziewczyno? Nie masz mnie za co przepraszać. – odparł za nim zdążyłam coś dodać.
-A właśnie, że mam. Kiedy byłam smutna, ba, zrozpaczona to Ty próbowałeś
mnie pocieszyć. A ja jak zupełna idiotka wyrzuciłam Cię za drzwi.
Przestraszyłam się, że… - urwałam. Mam mu powiedzieć, że bałam się, że
coś sobie pomyśli? O nie. – przepraszam.
Przez chwile siedzieliśmy w milczeniu po czym Eryk uśmiechnął się do mnie, swoim najlepszym uśmiechem. Jaki on przystojny!
-Nie gniewam się, mała. Przecież nic się nie stało. – znowu się
uśmiechnął, tym razem czule. – A teraz może powiesz mi jaki masz
problem? Widzę ze cos Cię dręczy.
Jaki on spostrzegawczy.
-Nie mam żadnego problemu, wszystko jest w porządku. – skłamała. Nie
chciałam się mu żalić, że moje życie jest w totalnej rozsypce.
-Jak chcesz, ale w razie czego to wiesz, wal do mnie jak w dym. – wydawał się zaniepokojony.
-Oczywiście. Ach przypomniało mi się. Mama prosiła, abym Cie zapytała
czy nie chcecie wystąpić na koncercie? Mówi, że im więcej zespołów tym
lepiej. Ja uważam, że to byłabym świetna reklama dla was, jesteście
świetni!
-Bardzo chętnie, ale nie możemy. Magda odeszła. – Magda to ich
wokalistka. Miała naprawdę świetny głos. Oprócz niej i Eryka w zespole
był Marek- perkusista i Damian, który grał na gitarze tak samo jak Eryk.
Ja też czasem grałam ale nikt po za rodziną o tym nie wie. Pisałam też
piosenki, ale o tym z kolei nie wie rodzina a wie Eryk i Amelia. Oraz
Dawid. Chociaż go to nigdy nie interesowało.
Westchnęłam. Szkoda. Talent się marnuje- pomyślałam. Zamiast tego na głos powiedziałam;
-Ja też mam zaśpiewać ,ale chyba się wycofam. Nie mam ochoty.
Chyba mnie słuchał bo skinął głową.
-Lepiej się już zbierajmy, mała co?
-Jasne ale tyle razy CI mówiłam. – poczekałam aż na mnie spojrzy i
dodałam. – Nie jestem mała! – krzyknęłam i zaczęłam go łaskotać.
Chwile później przechwycił moje zamiary i sam mnie zaczął łaskotać.
Śmialiśmy się, przyciśnięci do siebie, wygłupiając się i nagle spadliśmy
z ławki,
-Auć!- krzyknęliśmy jednocześnie i zaczęliśmy się śmiać. – Nic Ci nie jest? – zapytał mnie.
-Nie, a Tobie?
-Też. To wracamy?
Skinęłam głową a on wstał i pomógł mi. Potknęłam się w wpadłam prosto w
jego ramiona. To było coś! Od razu utonęłam w jego zielonych, pięknych
oczach. Przejechał palcem po moim policzku, a ja poczułam się jakoś
dziwnie. Żołądek mi się ścisnął, co to ma znaczyć? Odsunęłam się od
niego nie pewnie, wzięliśmy rowery i w milczeniu jechaliśmy do domu.
Byliśmy na drugim końcu miasta, więc zajęło nam to trochęczasu. Pod moim
domem pożegnaliśmy się, ale nie było to zwykłe pożegnanie. Zamiast jak
zawsze pocałować mnie w policzek, zrobił to prawie w usta! Szkoda, że
prawie – myślałam. Opanuj się! Przecież on myśli, że nadal masz
chłopaka, po za tym jesteście tylko przyjaciółmi.
Westchnęłam i weszłam do domu. Rodzice w salonie oglądali telewizję więc
poszłam do nich. –Hej, już wróciłam jeśli was to interesuje. Wszystkie
ogłoszenia co do jednego rozwieszone, a Eryk nie może grać na koncercie.
Nie mają wokalistki.
-A Ty skarbie? Przecież mogłabyś śpiewać z nimi. – podsunął ojciec.
-Zapytam. – nie miałam zamiaru jednak tego robić. – mogę już iść? Jestem potwornie zmęczona. – na dowód ziewnęłam.
-Zjedz coś najpierw. – rzuciła mama. Widać było, że nie chcą mnie tu.
-Nie jestem głodna, dobranoc. – rzuciłam i wyszłam. Nikt mi nie odpowiedział. Wzięłam z pokoju piżamę i poszłam pod prysznic.
To dziwne. Przy Eryku czułam, że żyje, że chce żyć. A teraz? Nie chciało
mi się nic. Owszem był moim przyjacielem, ale nikim więcej wiec nie
wiem dlaczego tak bardzo chciałam się z nim spotykać. Czułam się przy
nim inaczej niż z każdym innym chłopakiem. Poważnie! Nawet z Dawidem się
tak nie czułam. A przecież to mój chłopak i kochałam go. To był mój
chłopak. Już nie jest i nie będzie. Było mi źle i smutno ale i
odczuwałam ulgę. Dobrze się stało, przynajmniej nie będzie więcej mnie
olewał, i tak miał mnie gdzieś.
Kiedyś mi przejdzie i się poprawi a wtedy może będę gotowa na nowy
związek. Mam nadzieje, że Eryk będzie przy mnie w tym czasie, bo ja sama
zwariuje. Jak bym miała siedzieć w domu, nic nie robić tylko myśleć to
ja się wykończę. Zdecydowanie lepiej spędzać z kimś wolny czas. Z
różnych źródeł wiem, że najgorsze to zamknąć się w sobie.
Wyszłam z pod prysznica, wytarłam się, wzięłam szczotkę i zaczęłam
rozczesywać włosy. Miałam proste blond włosy, sięgające do połowy
pleców. Lubiłam je czesać, chociaż nie wiem czemu. To była taka moja
mała obsesja. Oprócz tego miałam przeciętne rysy, zwykłe brązowe oczy,
chociaż jedno było jasne a drugie ciemne, zauważyła to tylko moja
przyjaciółka. No i rodzice. Miałam metr sześćdziesiąt cztery wzrostu
więc nie byłam jakaś nadzwyczajna. A moja figura? Nie byłam szczupła i
mimo tego co mi mówił każdy dokoła uważałam, że jestem za gruba. Trzeba
coś z tym w końcu zrobić.
Poszłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Chciałam zasnąć, i mieć
wszystkie problemy za sobą przynajmniej na jeden dzień. Jutro znowu
pójdę do szkoły i musze zacząć wypełniać podania. Umówiłam się z
przyjaciółkami, że w piątek je zawieziemy. Składałyśmy papiery do
technikum, na profil ekonomiczny. Koniecznie chciałyśmy być razem. Jutro
będę musiała wypełnić to wszystko i pójść do fotografa zrobić sobie
odpowiednie zdjęcia.
Zasypiałam już, gdy usłyszałam, że dostałam sms’a. Początkowo chciałam
to zignorować i udawać, ze już śpię ale może to coś ważnego? Sięgnęłam
telefon z szafki obok lóżka i zobaczyłam, że napisał Eryk. Wyświetliłam
wiadomość:
Mam nadzieje, że jeszcze nie śpisz, a jak śpisz to najwyżej odpiszesz mi
rano. Mam świetny pomysł, ale do tego potrzebuje Ciebie. Chciałbym
żebyśmy się spotkali jutro jeżeli nie spotykasz się czasem ze swoim
chłopakiem.
Poczułam ukłucie w żołądku.
Jutro jestem wolna.
Napisałam i wysłałam. Co też on mógł wymyśleć? Kolejny zwariowany pomysł?
Świetnie w takim razie jestem u Ciebie jutro o 16.30. Mam nadzieje, że Ci pasuje? Do zobaczenia. Buziaki
Uśmiechnęłam się.
Pewnie, że mi pasuje. Dobranoc.
Wysłałam, odłożyłam i zasnęłam z dobrą myślą, że mam takiego przyjaciela.
ktoś to wgl czyta ? ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz